Co jest najważniejsze przy porodzie

Moje drogie Panie, z doświadczeń moich czterech porodów i z praktycznego punktu widzenia:

ODDYCHANIE!

Przeraża mnie, jak wciąż mało uwagi poświęca się temu zagadnieniu na szkołach rodzenia (na pewno nie na wszystkich! Daj Boże). Uważam, że to powinien być podstawowy temat poruszany na rozmowach przedporodowych przez ginekologów i położne. I w ogóle to powinna być obowiązkowa umiejętność kobiety w ciąży. Tymczasem tak wiele kobiet nadal nie wie co robić podczas skurczów i w efekcie przeżywa swój poród traumatycznie. Oczywiście inne sprawy też są ważne: szpital w którym rodzimy, personel, towarzystwo męża, pozycje, piłka, prysznic, worki sako czy drabinki i inne bajery i udogodnienia. Ale jak dla mnie, mogłoby nie być tego wszystkiego, byle bym mogła właściwie oddychać (no dobra, może jeszcze bez pionowych i dogodnych dla mnie pozycji, byłoby ciężko 😉 ). Oddychanie jest właśnie tym, bez czego nie wyobrażam sobie moich porodów. Byłyby straszne. A dzięki oddychaniu były nie tylko “do przeżycia”, ale też utkwiły mi w pamięci jako jedne z najpiękniejszych chwil w życiu.

O wszystkim na temat porodu napisałam już we wpisie “Poród świadomy”(TU), ale wciąż widzę potrzebę podkreślenia wagi oddychania. Jeżeli więc ktoś chce się dowiedzieć mojego “wszystkiego” na temat porodu – odsyłam najpierw do lektury wyżej podanego artykułu. Kiedy pokazałam go położnym na porodówce po moim drugim porodzie, były zachwycone, skserowały go i chciały go rozdawać ciężarnym (ale nie sądzę że to robią, a szkoda). A pokazałam go po to, żeby zapytać czy jest merytorycznie poprawny. No więc – jak się okazało – jest 🙂

TO TERAZ JA WAM ZROBIĘ SZKOŁĘ RODZENIA 🙂

Każdy skurcz można porównać do zaciskania się wokół brzucha pasa o sile skurczu łydki. Staracie się to sobie wyobrazić? Nieciekawe uczucie, nie? Oddychanie “brzuchem” = torem brzusznym = przy użyciu przepony, jest jedynym sposobem na ODEPCHNIĘCIE tego skurczu. Obręcz się zaciska. My oddychaniem “na zewnątrz” odpychamy to zaciśnięcie. Cała filozofia.

Rzecz w tym, że takiego oddychania trzeba się nauczyć. Ja, jako flecistka, miałam łatwiej na starcie – takie oddychanie miałam opanowane od dawna. Mój fart polegał na tym, że w ogóle się o wykorzystaniu takiego oddychania przed moim pierwszym porodem dowiedziałam (z książek dr Fijałkowskiego).

Dlatego mój gorący apel do wszystkich kobiet planujących ciążę – nauczcie się oddychania przeponowego. Jeśli jesteście już w ciąży, to oczywiście musicie uczyć się ostrożnie, żeby “nie nabroić”. W każdym razie – taka umiejętność to skarb. No bo co innego pomoże podczas skurczu? Moim skromnym zdaniem – nic. Obręcz się zaciska – mięśniami brzucha odpychamy ją na zewnątrz. Robimy KONTRĘ. I im większe skurcze, tym mocniejsze musi być oddychanie. Kiedy już to nie wystarcza, należy przejść do tzw. piesków – szybkich podrzutów przeponą. I im dalej w porodowy las, tym bardziej musimy całą siłą woli skupić się na oddychaniu. Przy okazji oczywiście dziecko jest lepiej dotlenione. Niby to tylko taki skutek uboczny. A przecież ważniejszy niż wszystko inne. Może właśnie dzięki dobremu oddychaniu dzieciątko zniesie skurcze dobrze i urodzi się całe i zdrowe. Wokół dziecka podczas skurczów zaciska się przecież macica, napierają na niego wody płodowe, przepływ krwi przez pępowinę jest utrudniony – tak przynajmniej wyczytałam, ale wydaje się to być dość logiczne. Stąd dobrze dotleniona krew matki ma tutaj duże znaczenie!

NIE MOGĘ POĆWICZYĆ Z KAŻDĄ Z WAS WŁAŚCIWEGO ODDYCHANIA,

ALE MOGĘ WAM DAĆ MOJE FILMY,

A WY WEŹCIE LUSTRO I ĆWICZCIE

Oddychanie w I fazie porodu   – na leżąco, czyli w pozycji, której TRZEBA UNIKAĆ 🙂 Dziewczyny, przy porodzie trzeba walczyć o swoje. Jak Wam każą się położyć na ktg, to poproście, że chcecie na siedząco; jak powiedzą, że trzeba się położyć, bo już “będziemy” rodzić – zróbcie to samo. Ja rodziłam trójkę dzieci na siedząco (poprosiłam o ustawienie oparcia łóżka porodowego jak najbardziej pionowo), a czwarte dziecko na klęcząco (czad!). Natomiast I okres porodu (kiedy się jeszcze nie rodzi, tylko kiedy się właśnie ma skurcze) przeżyłam głównie na stojąco i klęcząco – tak jak mi podpowiadało ciało.

 

Oddychanie w I fazie porodu (rzut z boku)

Oddychanie w I fazie porodu (rzut z przodu) – plik do pobrania

 

“PIESEK” – Oddychanie w III fazie porodu

Ważne jest, żeby nie oddychać ramionami. Ramiona nie powinny się unosić, podnosić do góry. Całe powietrze ma iść “do brzucha”. Oczywiście to mała przenośnia, bo wiadomo, że tak naprawdę powietrze idzie do płuc, ale chodzi o to, żeby w momencie wdechu brzuch nadymał się jak balon.

SŁOWEM ZAKOŃCZENIA

Te filmiki nakręciłam około 10 minut przed pierwszym skurczem mojego drugiego porodu. Prawdę mówiąc, nagrywając je, wywołałam sobie poród. Cztery godziny później zawartość tego wielkiego brzucha – nasz Drugi Skarb – był już na świecie.

Swoją drogą, chętnie opowiem Wam też kiedyś, jak wywołałam wszystkie moje porody. To bardzo ciekawe i zabawne historie. 🙂

Zdjęcie – Designed by Freepik

10 myśli na temat “Co jest najważniejsze przy porodzie

  1. a jakież to historie? chętnie poczytam na przyszłość, bo moja Mała nie spieszyła się na świat i lekarze musieli jej trochę pomóc 😉

  2. Pierwszy raz przeczytałam wskazówki Julki przed pierwszym porodem, uczyła mnie wtedy oddychać osobiście. Dzięki temu moje porody, a miałam ich 3, mogę śmiało okrzyknąć cudem narodzin, a nie tak jak niektóre kobiety wielką męczarnią i jakimś dramatem. Wiem, że to dar od Boga – dobre porody – ale nastawienie po przeczytaniu porad Julki miały ogromny wpływ na moją pracę w czasie porodu. Oczywiście mój mąż też czytał i w najtrudniejszym momencie przypomniał co trzeba 🙂

  3. Ja czytam to teraz, gdy właśnie nakarmiłam mojego 17 tygodniowego syna. CAŁKOWICIE zgadzam się z Julią. WŁAŚCIWE ODDYCHANIE jest w trakcie porodu KLUCZOWĄ SPRAWĄ i nigdzie nie jest to tak ZAZNACZONE, jak tu.
    Mój syn nie był planowany, ale od razu znalazł się na pierwszym planie, gdy się zorientowałam, że jestem w ciąży.
    Zaprzestałam pisać magisterkę i poszłam do pracy, by mieć płatny macierzyński. Wówczas mój partner, narzeczonym nigdy nie był, a mężem stał się 3 i pół miesiąca przed narodzinami naszego dziecka, jest obcokrajowcem. Dopiero TYDZIEŃ przed porodem otrzymał w końcu kartę pobytu, czyli możliwość pracy w Polsce, której nie mógliśmy się doprosić przez 9 miesięcy. Moja “kariera naukowa” została trochę zaniedbana, gdyż tego wymagała sytuacja. Jednak uczymy się przez całe życie i co się odwlecze (obrona magisterki) to nie uciecze, podczas gdy dziecka nie można przesunąć na później, jak już jest w Twoim brzuchu 😉
    Jako kompletnie nieprzygotowana, czytałam namiętnie lektury o ciąży, a w ostatnim trymestrze o porodzie. Chciałam urodzić bez znieczulenia i z uniknięciem nacięcia krocza (już zdradzę, że to pierwsze się udało, a to drugie już nie. Chociaż teraz sobie zdaję sprawę, że powinnam była bardziej nalegać na pozycje wertykalne, zamiast godzić się na rodzenie na plecach przyciskając kolana do klatki vel brzucha, po jednym, nieudanym parciu “na siedząco”). Wracam do moich przygotowań do porodu.
    Przeczytałam wiele książek o porodzie naturalnym, pewnie i dzieło wspomnianego Fijałkowskiego również, ale kompletnie bagatelizowałam sprawę oddychania skupiając się na pozycjach wertykalnych i wybieraniu tych innych ułatwień typu piłka, drabinki (na mnie znakomicie rozluźniająco podziało wejście do wanny) .
    Pewnie niejedna błogosławiona czytając to, pomyśli: “co one tak się nakręciły na to ODDYCHANIE?! Zamiast klatką, oddychać przeponą. Ok. Zrozumiałam. Lecę dalej.” Otóż nie! Nie! Nie! To był mój błąd, nie popełniajcie go! Nieuważnie czytałam w tych książkach rozdziały o oddychaniu (jeśli w ogóle ich całkiem nie omijałam). Zaś w szkole rodzenia, co prawda było jedno! Powtarzam jedno jedyne ćwiczenie związane z oddychaniem- miałyśmy sobie położyć à la pod biustem (nie napiszę w okolicach żeber, bo przez wielki bębenek całkowicie wtedy zapomnia się o ich istnieniu) byśmy “poczuły pracę przeponą”. Jedyne, co poczułam, to kopnięcie mojego syna. I koniec. Żadnych wykrzykników, podkreśleń wężyczkiem czy permamentnego przypominania na zajęciach, jak oddychanie jest ważne ! Od razu dodam, że na wszystkich spotkaniach w szkole rodzenia był mój już wtedy mąż, który trochę siedział, jak na tureckim kazaniu, bo po polsku potrafił się jedynie przedstawić i rozumiał, co 20, jak nie 150 słowo wypowiadane przez prowadzące. Oczywiście szeptałam mu cicho, co ważniejsze rzeczy po francusku, ale po godzinie nawet tego nie chciał słuchać, więc był trochę biernym uczestnikiem większości zajęć, ale musiał chodzić, bo wiedziałam, że w ten sposób zrozumie, jakie to trudne (ciąża, poród, opieka nad niemowlakiem), a argumentu, że jest “zmęczony po pracy” nie miał, bo nie pracował.
    W końcu zaczęła się akcja poród. Od razu napiszę, że od permamentnego odchodzenia wód! Myślałam, że raz ze mnie te wody płodowe chlusną i już. A one się leją i leją przez cały poród ! (Nie wiem dlaczego się mówi “odeszły mi wody” zamiast odchodzą mi wody, czy zaczynam tracić płyn owodniowy). Mąż zestresowany od razu zamawiał taksówkę, że w 15 min. byliśmy w szpitalu, mimo że wody były czyste. Pierwsza w nocy, akurat mieli wolną salę, to nas nie cofnęli do domu. Podłączyli mnie na leżąco do ktg i … położna mi powiedziała, żebym najlepiej się przespała, bo potrzebuję dużo siły na poród.
    Że co?! To była ostatnia rzecz, której mi się chciało. Zwłaszcza że leżąc przez to ktg, okropnie źle się czułam przy każdym skurczu (chodząc jakoś było lepiej, choć i tak strasznie). Gdy położna bodajże przy drugim ktg widziała mój ból- nie wiłam się jak piskosz, tylko byłam skulona z zaciśniętymi oczami i pięściami- kazała na siebie spojrzeć. Powiedziała mi, że “źle oddycham”. Powiedziała, że jak nadchodzi skurcz mam wziąć wdech i powoli (3 sekundy) wydychać powietrze w czasie skurczu.
    Jak na nią patrzyłam, jak ze mną oddychała, to mi się udawało i NAPRAWDĘ poczułam, że LEPIEJ ZNOSZĘ BÓL w trakcie skurczu. Zapytała się, czy chodziłam do szkoły rodzenia. Odpowiedziałam, że tak, ale oddychać nie nauczyli, to wtedy usłyszałam od niej “trzeba się tego samemu nauczyć”.
    Gdy położna widziała, że kompletnie sobie nie radzę z tym oddychaniem – w trakcie skurczu panikowałam, za szybko oddychałam (moje 3 sekundy wydechu były setnymi sekundy) wtedy mądra położna wytłumaczyła po angielsku mojemu mężowi, jak ma ze mną oddychać, bo … prócz mnie były jeszcze 3 czy 2 inne rodzące, a ona jedna. Niestety, c’est la vie. Dlatego naprawdę walczcie, o to, by mąż był z Wami przy porodzie ! Nawet jak nie chce, czy się boi. Mój też nie chciał, a ostatecznie nie tylko przez CAŁY poród ze mną był, to jeszcze pomógł mi urodzić. Nie mam wątpliwości, że bez niego, poród zakończyłby się nie tylko znieczuleniem, ale wielogodzinnymi męczarniami, a może i cesarką. Przez to, że z każdą godziną (ostatecznie było ich 7 , więc aż położna się zdziwiła, że tak sprawnie poszło) byłam coraz bardziej zmęczona, a mąż bardziej senny i nie miałam siły za każdym razem mówić i to na dodatek po francusku “tak, zaczął się skurcz”, by on mógł łapać ze mną oddech i mówić miarowo un, deux, trois, więc się z nim umówiłam, że gdy skurcz nadchodzi pstrykam palcami ! 😀 Musiało to wyglądać przekomicznie, ale przez cały czas byliśmy sami (położna tylko wpadała rzadko sprawdzić rozwarcie, bo skoro pierwszy raz rodzę i do nich wparowaliśmy od razu po odchodzeniu wód, a jeszcze oddychać nie potrafię! O la la). Najważniejsze, że działało. Dlatego na zakończenie stwierdzę, że według mnie ODDYCHANIE jest najważniejsze, by przetrwać SKURCZ. Za to NAJWAŻNIEJSZY jest OJCIEC DZIECKA, by przeżyć poród, jak najmniej boleśnie i jak najsprawniej.
    Powodzenia dla przyszłych Mam ! 😉

  4. Jestem w 31 tygodniu ciazy, i strasznie sie ciesze, ze trafilam na ta strone,przeczytalam i obejrzalam wszystko, co tylko moglam i od razu czuje sie spokojniejsza. Dreczy mnie jesno pytanie- apropo przerw mieczy skurczami- czy mam za kazdym razem zaczynac ta relaksacje od poczatku, czy kontynuowac relaksacje kolejnych partii ciala w kolejnych przerwach. Pozdrawiam serdecznie!

    1. Witam! Podczas porodu nie stosuj przebiegu nauki relaksu krok po kroku. Ta nauka jest środkiem do celu, nie celem. Chodzi o to, żebyś podczas tej nauki opanowała kontrolę nad mięśniami i umiejętność ich świadomego rozluźniania. Potem podczas porodu, podczas przerw między skurczami, jedynie korzystaj z tej umiejętności – relaksuj się, odpoczywaj efektywnie przez świadome rozluźnienie mięśni. Masz naprawdę odpoczywać, nie stresować się tym, czy robisz to dobrze 🙂 po prostu rozluźniaj się i nabieraj sił na kolejne skurcze 🙂 powodzenia!

  5. Witaj Julio,
    dziękuję za artykuły i instruktaż dotyczący oddychania!
    Oboje z Mężem studiowaliśmy oddychanie wg Twoich instrukcji. 🙂 Tymczasem jestem już tydzień po terminie i oczekujemy w każdej chwili na małą Klarę.
    Mam nadzieję, że uda mi się skoncentrować na oddychaniu i dobrze wykonać swoje zadanie w tym trudnym czasie.
    Polecamy się Waszej modlitwie i jeszcze raz dziękujemy za Twoje bezinteresowne dzielenie się wiedzą. 🙂
    Aleksandra i Maciej

  6. Witam 🙂
    Chciałam bardzo podziękować za tyle cennych informacji o oddychaniu podczas porodu i takie ludzkie podejście.
    Ja urodziłam 1 dzień przed terminem. Co mnie bardzo cieszy, ponieważ mój lekarz chciał wywołać poród 5 dni po terminie. Powiedziałam sobie wtedy, że tak nie będzie i tyle.
    W kilku słowach napiszę, że przed porodem przez 3 dni, głównie w nocy miałam skurcze, dość mocne. Już myślałam, że zacznę wchodzić po schodach, żeby tylko się zaczęło 🙂 Na szczęście 4 dnia wieczorem odeszły mi wody…i tak przez ok godzinkę cisza, w sumie to nie wiedziałam czy mamy już jechać do szpitala czy nie. Pojechaliśmy jednak, no i dobrze bo w samochodzie zaczęło się robić ciekawie-mocne skurcze i nawet regularne. Szpital-wiadomo wszystkie formalności, papiery; a przy ktg myślałam już o znieczuleniu. Poszłam na porodówkę, a tam jeszcze mój pokój był nieposprzątany, więc czekałam na korytarzu. Nawet nie wiem ile, i nie wiem za bardzo co się działo dookoła mnie bo wpadłam w taki trans. Sytuacja paradoksalna-jestem na porodówce, mnóstwo położnych wokoło, nikt specjalnie nie zwraca na mnie uwagi, ja mam silne skurcze, jak nic rodzę na korytarzu szpitalnej porodówki na stojąco podparta o ścianę- oddychająca i stękająca 🙂 Pytałam się kilka razy kiedy wejdę na salę i kiedy mój partner do mnie dołączy…nie usłyszałam nic konkretnego. W końcu wchodzę na salę, dalej nie ma nikogo przy mnie, tylko jakaś doktorka weszła i wyszła dosłownie 🙂 skurcze są mega już, ja oparta o łóżko nagle poczułam coś między nogami… (po 5 minutach na sali) i tak nie wiedziałam do końca co się dzieje-to już dzidziuś?-krzyczę żeby ktoś przybiegł-wpada położna-ona do mnie, żebym szybko na łóżko weszła, pytam co się dzieje, ona do mnie, że już główka wychodzi. Położna do mnie żebym parła, a ja nie miałam skurczu-ale i tak parłam jak umiałam oddychając z przepony. Za chwilę wyszło Maleństwo, a po kilku minutach łożysko. Pępowinę sama przecięłam, bo partner nie dotarł. Od momentu odejścia wód płodowych do momentu urodzenia minęło ok 4 godziny. Koniec końców jeśli mój następny poród też taki będzie, to zastanawiam się nad rodzeniem w domu przy położnej 🙂
    Mimo takiego obrotu sytuacji cieszę się, że to tylko tyle trwało.
    Julio natchnęłaś mnie do porodu 🙂 dziękuję Ci za to z całego serducha 🙂 🙂 Dziś nasz chłopiec ma już tydzień.

    pozdrawiam
    Agnieszka z Warszawy 🙂

Dodaj komentarz